Ile jest wart mój pomysł i dlaczego tak mało chcą mi za niego zapłacić?



Od pewnego czasu co raz częściej pojawia się w dyskusjach problematyka własności przemysłowej, intelektualnej w kontekście komercjalizacji wiedzy. Tak naprawdę chodzi o pieniądze.

Twórcy własności intelektualnej (IP ? intellectual property) często nie potrafią rozmawiać o swoich oczekiwaniach finansowych. Takie zachowanie wynika z braku umiejętności realnej oceny wartości IP, tym trudniejszej, że najczęściej pojawiającej się na wczesnym etapie komercjalizacji. Pojawia się wręcz pytanie, czy wycena na wczesnym etapie komercjalizacji nie jest ?wróżeniem z fusów?? Czy ma jakikolwiek sens praktyczny? Czy jednak jest niezbędnym elementem podjęcia właściwej decyzji, i to przez obie strony procesu?

Nawet wydawałoby się w najprostszym przypadku wykorzystania IP we własnej działalności nie powinno się pomijać elementu wyceny ? jest on niezbędny dla stworzenia biznes planu i przekonania, przede wszystkim siebie, że warto realizować projekt.

Jak możemy oszacować wartość naszego pomysłu?

W nowoczesnych, rozwiniętych gospodarkach z tym problemem uporano się już dość dawno. Wynika to z istnienia realnego, rozbudowanego rynku IP. Rynek może zaistnieć gdy jest towar, a towar realnie pojawia się na rynku, gdy zdefiniowana jest cena oferowanego produktu. Zatem należy wyznaczyć cenę. Służą temu różne metody. Należy zdawać sobie sprawę, że metody wyceny są metodami szacunkowymi ? towar jest wart dokładnie tyle ile chce dać za niego klient. Stąd najpopularniejszymi metodami (i najprostszymi na rozwiniętym rynku) są metody rynkowe. Dla efektywności metod rynkowych niezbędny jest rynek i wynikająca z niego odpowiednio duża baza porównywalnych IP.

Najprostsza metoda, to metoda kosztowa. Polega na określeniu kosztów ?wytworzenia? lub odtworzenia IP. Lecz tak jak jest ona prosta (na pozór) tak mało miarodajna z uwagi na nikły związek pomiędzy kosztem wytworzenia IP a jego potencjalną wartością. W przypadku odniesienia sukcesu rynkowego wartość wytworzenia znacznie zaniża wartość pomysłu. I odwrotnie: w przypadku braku komercjalizacji jest to wartość zawyżona (o 100%), gdyż pomysł ?w szufladzie? ma tylko wartość sentymentalną dla twórcy. Z tego powodu metody kosztowe mogą mieć tylko zastosowanie pomocnicze i najlepiej nadają się do wyceny IP na wczesnym etapie rozwoju.

Inne podejście to wycena przyszłych korzyści z uwzględnieniem ryzyka rynkowego, które jest zawarte w oczekiwanej stopie zwrotu w formie renty za ryzyko (nadwyżka nad zyskami z bezpiecznych inwestycji, np. w obligacje skarbu państwa).

Za wartość IP przyjmuje się w tej metodzie sumę przyszłych przepływów pieniężnych sprowadzonych do porównywalności na dzień wyceny na podstawie kosztu kapitału. Polega ona na zdyskontowaniu przyszłych przepływów gotówkowych (Discounting Cash Flow) uzyskanych dzięki IP.

Rynkowy koszt kapitału uwzględnia ryzyko związane z komercjalizacją IP, stąd jest to metoda uniwersalna, do zastosowania na każdym etapie komercjalizacji, także w warunkach wysokiego ryzyka.

Nie zawsze jednak musimy dokonywać skomplikowanych, a co za tym idzie kosztownych wyliczeń z wykorzystaniem sztabu ekspertów. W przypadku niewielkich kosztowo projektów powinniśmy zacząć od uproszczonej metody szacowania korzyści ekonomicznych wykorzystując to prosty okres zwrotu (PB).

Metoda polega na wyliczeniu okresu, po jakim zwrócą się koszty inwestycji. Należy tu dobrze oszacować zarówno koszty inwestycji, co jest łatwiejsze i dość oczywiste, ale należy również uwzględnić element możliwego wzrostu kosztów bieżących.

W korporacjach przyjmuje się, że przy szacowanym okresie zwrotu poniżej 1 roku decyzje podejmowane są lokalnie. Jeśli okres zwrotu plasuje się od 1 ? 2 lat przypadek wymaga szczegółowej analizy. Jeśli okres zwrotu przekracza 2 lata ? projekt poddawany jest pełnej analizie ekonomicznej, z uwzględnieniem dyskonta. Spowodowane jest to szybkimi zmianami zachodzącymi w gospodarce (żyjemy w czasach turbulentnych) i planowanie ponad 2 lata jest obarczone dużym ryzykiem.

Jak widać z powyższych rozważań wszystkie metody wyceny odnoszą się do trzech obszarów:

  • nakłady na realizację projektu (już poniesione, ale również przewidywane do poniesienia),
  • korzyści jakie planujemy w wyniku realizacji projektu,
  • ryzyko niepowodzenia.

Trudna sztuka dzielenia się sukcesem.

Często występującym problemem jest podział zysków między zaangażowane w realizację projektu strony. Czyli kto ma prawo do pożytków płynących z wdrożenia własności intelektualnej?

Siłą rzeczy należy tu przyjąć założenia upraszczające rozliczenia. I nie jest możliwe znalezienie jedynie słusznej i sprawiedliwej metody podziału. Podział pożytków z tytułu IP musi uwzględniać tak ponoszone nakłady na wdrożenia jak i występujące w związku z przedsięwzięciem ryzyko.

Najczęściej oczekiwania twórcy sprowadzają się do jednorazowej opłaty, a więc przerzucenie całego ryzyka wynikającego z kosztów rozwoju, wdrożenia i sytuacji rynkowej na przedsiębiorcę.

Jest to oczywiście możliwe, ale inwestor (przedsiębiorca) będzie oczekiwał odpowiednio wysokiej renty za ryzyko.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda, gdy sprzedający oczekuje udziału w korzyściach dopiero w momencie ich pojawienia się ? podejmuje ryzyko, nie angażuje kapitału inwestora, a więc może oczekiwać zwiększonych profitów w momencie sukcesu. Nie bez znaczenia jest osobisty udział twórcy w procesie wdrażania, gdyż poprawia wtedy poczucie pewności inwestora, że może liczyć na wsparcie ze strony osoby z największą wiedzą nt projektu.

Najczęściej wypłata należności twórcy następuje w ratach. Raty są określane na podstawie wartości sprzedaży, co znacznie ułatwia wzajemne rozliczenia. Należy tu jednak przyjąć założenie, że wszystkie prawa, wymogi i zobowiązania są transferowane do licencjobiorcy. W takim przypadku opłata licencyjna oznacza całkowitą stopę zwrotu wymaganą przez właściciela z racji posiadania IP.

W wielu branżach funkcjonują zwyczajowe stawki licencyjne, jako wynik uśrednienia wielu transakcji dotyczących podobnych rozwiązań. Podejście oparte na standardach branżowych ma bezpośredni związek z rzeczywistymi transakcjami występującymi na rynku i dają orientację o rzeczywistej skali wysokości opłat licencyjnych.

W rozwiniętych gospodarkach przy ustalaniu wynagrodzenia dla twórcy powszechnie funkcjonuje zasada Rule of Tumb 25% (miarka kciuka, co odpowiada polskiemu ?spod grubego palca?).

Zasada ta cechuje się wyjątkową prostotą: stawka licencyjna powinna wynosić 25% marży brutto przed opodatkowaniem. Dla dalszego uproszczenia rozliczeń możemy dość prosto sprowadzić 25% EBIT do poziomu sprzedaży, co najczęściej osiąga poziom ok. 5% wartości sprzedaży netto. I taki poziom tantiem jest dominujący na rozwiniętych rynkach IP.

Wszystkie wyliczenia są obarczone licznymi ułomnościami stąd dla dobra projektu należy szukać kompromisu pomiędzy oczekiwaniami twórcy (sprzedającego) a wyobrażeniami inwestora (kupującego). Wyliczona wartość IP zawsze jest tylko podstawą do negocjacji, a końcowy wynik zależy od bardzo wielu czynników, w tym również (a może przede wszystkim) emocjonalnych.

autor: Jan Wasilewski, ALNAIR



Realizację strony współfinansowano ze środków MNiSW w ramach programu "Kreator Innowacyjności - wsparcie innowacyjnej przedsiębiorczości akademickiej"